czwartek, 10 listopada 2011

Kon i ja

Mając 6 lat tata po raz pierwszy zawiózł mnie do stadniny bym "oswoiła się" z końmi. Było to dla mnie ogromne przeżycie ale mimo ogromnej różnicy wielkości między mną a tym wielki, pięknym stworzeniem od razu poczułam chęć przeżywania wspólnych jak najczęściej, jak najbliżej i jak najintensywniej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pragnęłam usiąść w siodle na mocnym końskim grzbiecie i galopować jak wiatr. Wyobrażałam sobie, jak pięknie byłoby posiadać takiego przyjaciela tylko dla siebie. W swoich fantazjach stawałam się najszybsza w galopie, najodważniejsza w skokach, najlepsza w ujeżdżaniu. Od tamtej pory przez cały okres mojej przygody z końmi dążyłam do realizacji tych marzeń. Najważniejsze jednak dla mnie zawsze było by zdobyć przyjaźń konia, ale też aby czuł dla mnie respekt. Koń powinien ufać jeźdźcy i jeździec czuć się bezpiecznie na grzbiecie swojego rumaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz